TU POWINIEN BYĆ OBRAZEK TYTUŁOWY

TU powinna być mapa     W dniach 30.04 - 3.05.2010 odbył się klubowy wyjazd do jaskiń Morawskiego Krasu.


    Z Krakowa wyjechaliśmy w piątek popołudniu i wieczorem dotarliśmy do naszej stałej bazy w Skalnym Mlynie. Dołączyli tam do nas Lucka i Igor ze skupiny Býči skála. Igor zapewnił nam dostęp do zwiedzanych na tym wyjeździe jaskiń, za co dziękujemy:).

    Plan na sobotę obejmował jaskinię Lopač oraz trawers jaskiń Piková dáma - Spirálka.

    Lopač to jaskinia bardzo jak na morawskie warunki standardowa. Wejście przez klapę typu "właz kanalizacyjny", potem studzienna cembrowina, drabinki, po drodze plątające się kable i rury. A także wodospady i ciekawe meandry. No i całe 10 m podejścia do jaskini.

    Po zwiedzeniu jaskini Lopač obiad (obowiązkowo smażony syr) i... dla odmiany do jaskini.

    Do jaskini Piková dáma wchodzimy znowu "włazem kanalizacyjnym" i po pokonaniu kilku standardowych drabinek zaczynają się największe atrakcje. Najpierw docieramy do jeziorka, które pokonuje się za pomocą klasycznego Tarzana, czyli umocowanej do stropu pojedynczej liny ze strzemieniem. Trzeba stanąć w strzemieniu, wykonać wahadło, chwycić się skały i przedostać się do okna po drugiej stronie. Potem standardowo - kominek, trawers, drabinki, trochę ciasnot, aż wreszcie dochodzimy do połączenia jaskiń Piková dáma - Spirálka. Podobno parę miesięcy temu połączenie można było przejść całkowicie na sucho, ale teraz wita nas standard z zeszłego roku, czyli nie dość, że "na mokro", to jeszcze trzeba zanużyć się razem z kaskiem pod wodę i pokonać krótki odcinek na bezdechu - znowu się syfon zrobił. Na dodatek nie jest tam zbyt obszernie - trzeba się położyć na boku i trzymać blisko dna - tam kask przechodzi bez problemu wprawdzie, ale też bez dużego luzu. Potem jeszcze tylko parę drabinek i zaraz już kolejny "właz kanalizacyjny" - powierzchnia. No i tym samym mycie na sobotę mieliśmy zaliczone.

    A w niedzielę do Býči skála. Ogromny otwór, część turystyczna, a potem obszerne korytarze głównego ciągu, który pokonujemy brodząc w podziemnej rzece. Po drodze przechodzimy przez dwie sztolnie (obejście syfonów) - drążyli je specjalnie onegdaj w tym celu wynajęci pracownicy kopalni. Pieniądze na drążenie sztolni członkowie klubu Býči skála pozyskali pracując weekendami na robotach wysokościowych i przeznaczając dochód na ten właśnie cel... Potem cofamy się do ciągu turystycznego i odbijamy w Majowe Partie (po czesku podobno maj znaczy to samo co u nas kwiecień...) - część jaskini, gdzie członkowie skupiny Býčí skála nadal eksplorują. Eksploracja wygląda "trochę" inaczej niż u nas. Nie bawią się w jakieś tam kopanie czy tym podobne, mało efektowne techniki. Doprowadzają kable i rury i wymywają osady wypełniające korytarze wodą pod wysokim ciśnieniem. Jest to możliwe, bo eksplorowane partie są powyżej poziomu podziemnej rzeki. Szliśmy także przez korytarz, którego rok temu jeszcze nie było - czyste, ładnie wypłukane ściany, ładnie myte - w sensie dosłownym. Po wyjściu z jaskini wskakujemy w pełnym runsztunku do przepływającego opodal potoku - mycie pleców i reszty kombinezonu z błota - no i znowu mycie na ten dzień zaliczone.

    Na poniedziałek została nam tylko turystyczna jaskinia Výpustek. Zwiedzanie było strasznie męczące - chodzienie w tak na oko 40 - 50cio osobowej grupie z przewodnikiem, pokazy światełek rodem wziętych z choinki i z wiejskiej dyskoteki - ufffff. Ciekawostką był schron przeciwatomowy zajmujący początkowe partie jaskini, który przestał funkcjonować całkiem niedawno...

    Potem objad w knajpie i kierunek Polska.

Uczestnicy wyjazdu: Przemysław Styrna, Sebastian Styrna i Adam Wojtyła - kurstanci KKTJ /// Kaja Fidzińska, Jan Kućmierz, Małgorzata Szych, Stanisław Wasyluk i Artur Romanek - KKTJ /// Tomasz Drechsler, Agnieszka Kakareko - niezrzeszeni.








tutaj OBRAZEK GALERII



Napisz do autora:

Kaja Fidzińska