z cyklu:
         Nie tylko jaskinie :)

Podziemia Tarnogórsko - Bytomskie

    Powtórnie Śląsk przywitał nas gościnnie.
    W piątek po pracy 2013.04.19 wyruszyliśmy z Krakowa do Bytomia. Nie do końca wiem jak udało się nam zdążyć na 19.00... ale udało się :) :D.
     Co prawda tuż przed zjazdem na drogi lokalne Maciek zauważył, że jego autko... nie ma hamulców... nie ma to jak optymistyczna informacja! I wystąpiła mała ... wróć - wcale nie była mała... zagwozdka - iść do sztolni czy szukać mechanika - oczywiście wygrała opcja... ISĆ DO SZTOLNI!
    Po przebraniu i zdjęciu grupowym tzw. strażakiem udaliśmy się do sztolni. Jak że niewiarygodnie zmienił się wystrój krajobrazu w czasie niecałych dwóch tygodni... tylko ostatnie niedobitki śniegu podejmują z góry przegraną walkę z wiosną... i tylko w miejscu sztucznie naśnieżnego stoku...
    Mocno zmierzchało gdy dotarliśmy pod wejście.
Maciek zabrał się za otwieranie kraty... lecz po chwilach kilku ponownie przejąłem klucze i po przekręceniu klucza stoczyłem wygraną walkę z wichajstrem kłódki po czym krata ustąpiła... Kurcze chyba zostanę klucznikiem :)



    Weszliśmy w podziemia... w miejsce pracy gwarków... Gwarkowie trochę gwarzyli gwarą... i wydłubywali cenną Galenę by utrzymać RODZINĘ I Dom...
Ciężka praca zapewniała utrzymanie i pewnie szczęście... Lecz pewnie niejeden po fedrowaniu przychodził do Domu zmęczony i z brakiem chęci do robienia czegokolwiek... no może nie dokładnie - pewnie były i czynności które nawet zmęczeni wykonywali z zapałem :P
Pozostawmy te domysły za zasłoną alkowy...



    Wróćmy do 'tu i teraz'.
Nietoperze skończyły swoją podróż w czasie i zakończy swoją hibernację... mogliśmy pójść dowolnym korytarzem.
    Kroczymy sztucznymi przestrzeniami ukradzionymi górze... głownie nasuwa się skojarzenie z wyrobiskami krasnoludów, i ledwie kilka razy - jak poszerzają się wyrobiska - można pomyśleć, że prowadzimy ekspedycję w leżu ostatniego, już wymarłego gatunku - Smoka...
    Częściowo powtórzyliśmy trasę.
    Ponownie kłaniamy się głęboko idąc korytarzami. Zwiedzamy zalany szybik, korytarzyk kalcytowy... i idziemy dalej... Prosto.
Wysokość chodnika podnosi się dość znacznie i dotychczas krótkie korytarze, czasem zakręcające łukowato zostają zastąpione jednym, wykutym w linii prostej z mniejszą lub większą tolerancją. Całym spągiem płynie woda, czasem w miarę płytka tak, że kalosze izolują od niej, lecz niekiedy kalosze zdecydowanie nie wystarczają i jest troszkę głębiej. Doszliśmy do małego zakrętu w prawo i od razu zakręt w lewo - jak wyjaśniła nam Hania - drążono chodnik z dwóch stron i nieznacznie się pomylono... Jak dla mnie - po tylu zakrętach i wyjściu ciągiem pomiarowym na powierzchnię z dwu stron - górnicy trafili IDEALNIE!
Przesuniecie na tak znacznych odległościach wynosi około 2-3 metrów w poziomie /w pionie chodniki są na tej samej wysokości/. Dalej chodnik podnosi się trochę - no może jednak nie trafili także wysokością i potem wybrali korytarz w dół... ale któż to wie... Co jakiś czas w stropie chodnika wykuto szybiki poszukiwawcze - zazwyczaj ślepe - poszukiwano zwiadowczo pokładów galeny... Gdy nie przecięto takiego pokładu to szybik pozostawał ślepy. Na spągu widnieją ślady mocowania drewnianej konstrukcji podłogi - która gdy istniała - dzieliła przekrój korytarza na dwie funkcjonalne przestrzenie - od dołu odwodnienie grawitacyjne, a w górze przestrzeń komunikacyjna z szynami dla wózków kopalnianych i górników.
    Gdzieniegdzie wbite w ścianę kołki - pewnie pod mocowanie jakiś lamp... Można poczuć się odkrywcą starych technologii górniczych - wymyślać do czego widziany strzęp techniki kiedyś służył - czy domyślamy się prawidłowo... któż to wie... Doszliśmy do zbiornika wodnego ze stawidłem wykonanym zdecydowanie wyżej niż poziom spągu - pewnie (?) służyło od napełniania jakiś zbiorników wożonych na kolejce... a może nie...
    Idziemy dalej i dochodzimy do szybu - wyraźnie inny szybik - eliptyczny i całkowicie obudowany cegłą. Z wieloma biegami drabin i stalowymi pomostami, już znacząco skonsumowanymi przez ząb czasu... Szybik jest we stropie lub raczej po przeciwnej stronie korytarza we wnęce i stropie, a wcześniej przed wnęką biegnie prostopadły korytarz ze znacznie większym przepływem wody. Woda która obmywała nam nogi wpada do tej większej podziemnej rzeki...
To był cel naszej eskapady wracamy pośpiesznie do wyjścia...

    Zostawiamy za sobą królestwo Skarbka w którym gdzieniegdzie jak człowiek sobie przysiądzie i otworzy się... słychać stukot oskardów... Wokół widać ślady ciężkiej pracy całej braci górniczej... Po włączeniu miernika ze skalą 'poświęcenie dla rodziny' wskazówka w tym miejscu przekroczyła by skalę i uderzyła by z impetem o ogranicznik... wszędzie są ślady bardzo ciężkiej pracy powoli zacierane przez czas i rosnący kamień - kalcyt...

    Niestety nie obyło się bez małego wypadku - Iga rozcięła sobie kolano...

    Świat wita nas wiosennym ciepłym deszczykiem doskonale widocznym w snopach latarek czołowych który z czasem przechodzi w rzednącą mżawkę i całkiem zanika.
    Na parkingu, już po północy szybkie przebranie w suche ciuchy i niespieszny powrót (ech te hamulce) do miejsca zamieszkania...

    Jak pisałem wcześniej Śląsk powitał nas gościnnie i jeszcze /mam nadzieję/ nie jeden raz wrócimy w te ciekawe i tajemnicze miejsca.

Oczywiście podziękowania dla Przewodniczek!


Skład naszej wycieczki:

Kaja Fidzińska (KKTJ), Iga Filimowska (KKTJ), Marcin 'FrytkaPunk' Freindorf (KKTJ), Jerzy Ganszer (SBB), Honorata 'Honka' Kaczmarek (SBB), Paweł Kasperkiewicz (SBB), Beata Michalska-Kasperkiewicz (SBB), Sebastian Korczyk (SBB), Anna Sobańska  (SBB), Tomasz 'Snupi' Snopkiewicz (KKTJ), Maciek Zieliński (KKTJ), Krzysztof Żak (KKTJ).

Nasze Przewodniczki:
Hanna Kullman (TKTJ) i Joanna Ragus (TKTJ).






Poprzednia wycieczka

Częścią kompleksu to obiekty udostępnione turystycznie

Kopalnia Zabytkowa
Sztolnia Czarnego Pstrąga


Relacja Honki 1

Relacja Honki 2

Google-maps (Tutaj parkuje się samochody)




Pozdrawiam wszystkie czytelniczki i czytelników tego tekstu :D


Napisz do autora:

Tomasz Snopkiewicz