Za namową Staszka Kotarby poraz czwarty odwiedziłem rumuńskie jaskinie. Po szybkich przygotowaniach razem z Ewą, Agnieszką i Dobrochną wyjechaliśmy z Krakowa 23 września. Po drodze odwiedziliśmy naszego kolegę z Liptovskiego Mikulasa - Petra Holubka. Pierwszą noc spędziliśmy w Koszycach u Pavla Kocisa. Po ciepłej gościnie udaliśmy się dnia następnego w dalszą podróż do Rumunii. Pod koniec dnia udaje nam się dojechać do miejscowości Girda de Sus w górach Bihor. Tutaj mamy swoją bazę - pokój w przychodni prowadzonej przez naszego przyjaciela z Klubu "Sfinks" - Cristiana Ciubotarescu.
Nasza działalność skupiała się na dolinie Girda Seaca. Już następnego dnia udajemy się do Jaskini Ghetarul de la Vrtop. Jaskinią opiekuje się mieszkaniec najbliższego domu i od niego dostajemy klucz do jaskini. Przydatne stają się talenty językowe Ewy. Choć jaskinia nie jest długa to spędzamy w niej dużo czasu, bo jest ona warta niejednego ujęcia.
Rozochoceni jedziemy nazajutrz do Jaskini Din Piriul Hodobanei (w skrócie Hodobana). Jaskinia o długości ponad 20 km okazuje się labiryntem niewygodnych korytarzy, których uroda zostaje w tyle za innymi jaskiniami Rumunii. Porzucamy pomysł powrotu do tej jaskini.
27-go razem z bratem naszego opiekuna - Radu Bogdanem - wchodzimy do Jaskini Zguraşti. Staszek jest w tej jaskini bodaj poraz czwarty. Tym razem nie zmierzamy do ciągu wodnego bo nie mamy pontonów, a ponadto na skutek niesamowitej suszy poziom wody jest niższy o ok. 3 m, co utrudnia działalność w tej jaskini. (Czesi w ciągu dwóch akcji nie docierają do końca jaskini.) Naszym celem głównym jest tzw. suchy ciąg jaskini. Okazuje się on obfitować w nacieki co powoduje znaczne wydłużenie "fotoakcji". Pełni wrażeń wracamy na bazę dosyć późno, ale następny dzień bynajmniej nie jest dniem bazowym.
Do Jaskini Hoanca Apei ponownie jedziemy z Bogdanem. Mimo problemów z otworzeniem kraty udaje się wejść i udokumentować "piękno podziemi".
Jadąc do Jaskini Coiba Mare odwiedzamy jeszcze ze Staszkiem Jaskinię Cotetul Dobreştilor. W lutym nurkował w niej Wiktor Bolek, ale podobno teraz wody było mniej. W Coiba Mare odwiedzamy suche ciągi obfitujące w mleko wapienne, nietoperze i ładne formy korozyjne. Oczywiście Staszek nie jest tu poraz pierwszy i wspólnie zwiedzamy jeszcze ciąg wodny do pierwszego progu. W tej dziurze można zaobserwować potęgę wody poddanej grawitacji - kłody naniesione przez wodę wiszą tutaj 5 metrów nad głową ! Po wyjściu z jaskini idziemy jeszcze zwiedzić pełną mleka Jaskinię Oililor. Tutaj udaje mi się niestety uszkodzić sobie oko.
30 września właściwie mieliśmy już wracać do domu, ale gdy okazało się, że wreszcie możemy pójść do Jaskini Pojarul Politei (czyt. Pożaru Policei), to zmieniamy nasze plany, a ja zapominam o swoim oku. Co prawda naprawa "klucza" zajmuje połowę dnia, a samo otworzenie kraty ponad dwie godziny, ale pod wieczór udaje się nam wreszcie dostać do środka. Gdyby nie ograniczenia czasoprzestrzenne to możnaby w niej zużyć kilka filmów. Następnego dnia, z samego rana wracamy do Polski.