Tym razem nie Feichtnerschacht
I znów wyprawa!
Po raz kolejny udaliśmy się w Wysokie Taury, a konkretnie w masyw Kitzsteinhornu. Tym razem z założenia nie działaliśmy w "naszej" Feichtnerschacht, może w obawie, że skończą się nam w niej problemy i już nie będzie po co wracać w ten piękny rejon?
Kierownik zdecydował, że uderzymy na eksplorowaną przeszło 20 lat temu przez Polaków jaskinię Zeferethőhle (oczywiście działał w niej wtedy Andrzej). Już na poprzedniej wyprawie próbowaliśmy dostać się do otworu tej jaskini, lecz śniegi okazały się dobrym strażnikiem. W tym roku zadanie było łatwe ponieważ Andrzej w lecie oznaczył otwór solidną tyczką. Na początek wymieniliśmy wszystkie liny oraz osadziliśmy nowe punkty, gdyż te stare 20 letnie (zwłaszcza liny) nie budziły naszego zaufania.
Po kilku szychtach poręczujących udało nam się połączyć dwa ciągi, przez co dojście na dno było nieco przyjemniejsze, a następnie niestety zamknęliśmy problem na dnie. Kolejne akcje poszukiwawcze jakiś odboczków też nie przyniosły żadnych większych efektów. Tak więc nasza eksploracja w tej jaskini polegała głównie na noszeniu ciężkich worów. Najpierw w dół nowe liny, z powrotem do góry stare zabłocone, a potem znów do góry te nowe. Oczyściliśmy też jaskinię z pozostawionych tu przez różne ekipy śmieci, a także wyciągnęliśmy stary kabel i młynki do pomiaru przepływu wody z okolic dna.
Reasumując udało nam się połączyć ciągi -507m i -560 m oraz pogłębić jaskinię o kilka metrów. Aby tego dokonać osadziliśmy 90 punktów z wykorzystaniem kotew HSA, oraz użyliśmy 700 m lin.
Równocześnie działaliśmy w nowoodkrytej jaskini Rettenschacht. Otwór położony około 150 m powyżej szlaku narciarskiego w ścianie skalnej wypatrzył Andrzej. Aby się do niego dostać musieliśmy wspiąć się stromym śnieżnym stokiem pod skały, a następnie jeszcze kilkanaście metrów wspinania z dziabami w mikście i oczom naszym ukazała się piękna, obszerna studnia ze sporą kupą śniegu na dnie. Kilka spitów i jesteśmy na dole. Jest kontynuacja! Puszcza dalej! Niestety po 20 m deniwelacji musimy wracać - wzięliśmy za mało lin.
Przyroda pozwoliła nam na jeszcze dwie akcje do tej pięknej jaskini, a potem spadły śniegi i ze względu na zagrożenie lawinowe musieliśmy odpuścić na kilka dni dalszą eksplorację. Po poprawie pogody wyrusza 4 osobowa ekipa aby pokonać zawalisko tamujące dalszą drogę, niestety 15m za nim jaskinia definitywnie się zamyka. Następna ekipa idzie już tylko po liny. Mimo, iż Rettenschacht ma tylko 90 m głębokości, to ze względu na swoje położenie budziła wśród nas sporo pozytywnych emocji.
Wszystkie nowe pomysły na działalność w tym rejonie wyczerpaliśmy w tym roku. Na przyszły rok pozostała nam "tylko" Feichtnerschacht. Miejmy nadzieję, że uda się tam odkryć jakieś nowe problemy, bo jeśli nie, to następna wyprawa może się okazać ostatnią w ten masyw.
Wyprawa działała w dwóch turach w okresie od 12 marca do 3 kwietnia w składzie:
Andrzej Ciszewski - kierownik, Michał Ciszewski (Furek), Czesław Dąbrowski (Pigmej), Kaja Fidzińska, Agnieszka Gajewska, Artur Hojda (Młody), Jan Kućmierz, Krzysztof Lasoń (Leser), Paweł Nakoneczny (Bioły), Krzysztof Nowak, Włodzimierz Porębski (Jacooś), Wojciech Sieprawski (Cieski), Stanisław Wasyluk (Bori), Ewa Wójcik (Puma) oraz Richard Feichtner.
|