Dürrkar 2007

Obiektywnie

Dürrkar 2007
Jadub Nowak

     Między 25. lipca a 25. sierpnia miała miejsce wyprawa KKTJ. Celem był masyw Leoganger Steinberge, ten sam, w którym powstała druga na świecie Lamprechtsofen. Jednak do eksploracji kierownik - Andrzej Ciszewski wybrał inną część masywu. Do tej pory eksplorowaliśmy wielki Ebersbergkar, w którym znajdują się górne otwory "Lampo". Natomiast w tym roku przenieśliśmy się dosłownie za grań do niewielkiego i co ważne, prawie dziewiczego Dürrkar'u.


    W 2006 r. trzyosobowy zespół eksplorował powierzchniowo ów kar, w tym odkrył Tropik Höhle osiągając głębokość ok. 110 m. W roku 2007 kontynuowaliśmy ich dzieło. Tropik osiągnął głębokość 235 m przy 500 m długości. Intensywna eksploracja powierzchniowa pozwoliła zlokalizować ok. 20 nowych otworów. Do najciekawszych odkryć należą: Jaskinia Ćwiartka (1100 m dł., 170 m gł.) i Jaskinia Dobrej Nadziei (112 m gł.). Łącznie odkryto ponad 2,2 km korytarzy i co ciekawe, Ćwiartka wydaje się być już po drugiej stronie grani, w Ebersberkarze. Czyżby też zmierzała do Lampo? - być może okaże się już w roku 2008...



    W wyprawie udział wzięli: Andrzej Ciszewski, Michał Ciszewski, Czesław Dąbrowski, Miłosz Dryjański, Marcin Grych, Rafał Kardaś, Artur Madej, Jakub Nowak, Michał Pawlikowski, Igor Podobiński, Piotr Podobiński, Włodzimierz Porębski, Katarzyna Puchowska, Tomasz Snopkiewicz, Kazimierz Szych, Joanna Ślusarczyk, Marcin Urban, Jerzy Verey, Jan Wołek, Ewa Wójcik.

Napisz do autora:

Jakub Nowak


 Jaskinia Tropika  Jaskinia Ćwiartka  Jaskinia Dobrej Nadziei
 D4, D5  Jaskinia Meandrowa  D18
 D68  D26  D51
 D57  D25  D70
 D55

Subiektywnie - I turnus

Nowy teren, nowe jamy, nowe wyzwania... Dürrkar 07
Tomasz Snopkiewicz



    Jak w poprzednich latach z nastaniem lata w Alpach, wyruszyło kilka samochodów w polskimi dziurołazami w te najwyższe góry Europy. Po dotarciu na miejsce przez coraz mniej ekscytujące granice, nie długo zagrzaliśmy miejsca w chatce.
    Choć samo dotarcie na miejsce nie obyło się bez incydentów - czeski pogranicznik jak zwykle bezprzykładnie dokładny musiał wyciągnąć wszystkie papiery Marcina i ... nie oddał ubezpieczenia (sic!). Niestety odkryliśmy to daleko od granicy, zmusiło to Marcina o proszenie brata o dosłanie ubezpieczenia.

    (28. 07) Jak dotarliśmy na miejsce już grupa szturmowa w składzie Miłosz, Rafał i Szyjka wyszła do starego obozu (II obóz w górze Ebersbergkaru). Zadaniem tej grupy było posegregowanie depozytu na ten do zwiezienia i na drugą partię do przerzucenia za grań. Oraz całkowita likwidacja depozytu i poprzedniego obozu który świetnie służył nam przez kilka lat.
     (29. 07) Nasza grupa po dotarciu na miejsce dołączyła do już zainstalowanej grupy Wodza. Ledwo udało się nam rozbić namiot na wstępnie przed rokiem przygotowanym miejscu już zaczął padać deszcz.
     Następny dzień upłynął na selekcji terenu pod następne namioty oraz poprawianiu przyrody - wyrównaniu terenu pod namioty. Nie obyło się bez stałego elementu - czekania na helikopter... który z racji pogody nie mógł przylecieć w zaplanowanym czasie.
     (31. 07) Już następnego dnia udało się zainstalować - odbyły się wszelkie manewry śmigłowcowe - przerzut sprzętu zza zagrani, oraz dowiezienie dobytku z dołu. Wczesnym popołudniem już przybyło ludzi. Jedni podeszli z dołu, a 2 grupa dołączyłą do nas ze zlikwidowanego obozu w Ebersbergu... Udało się postawić dowiezione namioty i zainstalować obóz (dla wyliczeń statystycznych tego rejonu możnaby go nazwać III obozem lub I w Durrkarze).
     Kolejny dzień upłynął także na organizacji życia w tej Alpejskiej krainie. Gdy słońce skryło się za granią w kilku zespołach wyruszyliśmy na rekonesans. Wynieśliśmy w okolice dziuronośne liny oraz sprzęt. Po drodze udało się nam namierzyć kilka nowych potencjalnych dziur i wpisać je do pamięci GPS'ów. Niestety trzeba było wracać... jakoś podstępnie zbliżała się noc.
     (2. 08) Nastęny dzień to już wyjście do jam. "Z samego rana", gdy słońcu do osiągnięcia najkrótszego cienia brakowało już niewiele wyszliśmy w górę. I tutaj w swobodnie uformowanych zespołach rzuciliśmy się na jamy.
    W drodze powrotnej deszcz i burza zza grani przyszła popatrzyć na nowych mieszkańców Alp. Była bardzo intensywna i chyba nawet wyraziła... tak to dobre słowo wy-RAZIŁA swoje uznanie, a może niezadowolenie (w końcu kto to może wiedzieć) waląc piorunami naprzemiennie to w jedną, to drugą grań. Po pierwszym piorunie i huku oddzielonym zwłoką nie dłuższą niż mrugnięcie oka zrobiło się nam ciepło - byliśmy akurat na środku buli karu. Szczęściem i następne 4 strzały okazały się niecelne. Słabo się czuje człek, gdy nie bardzo ma się gdzie skryć, a w czasie niedłuższym niż potrzebuje spragniony wędrowiec wypić zimne piwo uderza koło niego 5 piorunów...
    (5. 08) Bladym świtem, gdzieś około 10 wyszliśmy z obozu w najwyższe partie karu.
Grupa złożona z 8 osób (Wodzu, Furek, Puma, Jacooś, Rafał, Miłosz, Szyjka i ja) weszła do Tropikhöhle, tam rozdzieliliśmy się na 2 zespoły - pierwszy kontynuował już rozpoczętą rok wcześniej eksplorację w głębszych partiach. Jacooś jak dobry gospodarz wskazał nam gdzie mamy eksplorować - wszyscy byliśmy w tej jamie po raz pierwszy. W końcu to on odkrył tę jaskinię i nadał nazwę. Teraz prosił byśmy zobaczyli "Ciche studnie".
   Faktycznie na początku była studnia ... cicha, zaglinona, 5-cio -6-cio metrowa studnia, a dalej meandry.. ciasnoty i pełzanie - pewnie nie warto by opisywać tego pełzania przez oglinione meandry, gdyby (na szczęście) zakończony szczęśliwie incydent. Po pokonaniu kolejnego zakrętu i zjeździe do mikrosali - dało się zrobić wyprostowanemu człowiekowi kilka kroków - zostaliśmy postawieni przed wyborem: zjazd przez ciasne cuś - bo przecież nie przez przełaz - do studni lub dalsze pokonanie manderka. Wybraliśmy ten 2 wariant, który po kilkunastu metrach doprowadził nas i tak do zjazdu. Zjazd kończył się większą salą z której było kilka możliwości kontynuacji eksploracji.
   Eksploracja w dół wydawała się bardziej obiecująca - duża studnia. Po kontrolnym rzuceniu kamienia echo odpowiedziało, że to duża, obszerna, obiecująca studnia! Jak wszyscy wiemy przed zjazdem dziewiczą studnią/scianą należy oczyścić (zrzucić) to co nieoczyszczone może spaść przy zjeździe. Został zrzucony średniej wielkości kamień (niewiększy od bochenka chleba) przylegający do ściany. Jakież było nasze osłupienie - przerażenie gdy zrzucony fragment kruszyzny prócz echa odbić w czeluściach studni odpowiedział ludzkim krzykiem ...! Do tego krzyku dołączyło kilka kolejnych głosów. Już wiedzieliśmy - zrzucone kamienie dotarły do drugiej grupy - naszych kolegów. Chwila niepewności dłużyła się w nieskończoność - czas jest względny (tak twierdzi Albert) my znaleźliśmy dowód - dla nas ewidentnie spowolnił. Po chwili udało się nam poprzez zwielokrotnione echo dowiedzieć, że nic złego się nie stało. Dokrzyczeliśmy się, że nie będziemy ryzykować i wychodzimy. Wychodząc zmierzyliśmy partie "Cichych Studni", a studnię nazwaliśmy: "Studnia Krzyku".
  Już przed jaskinią po wyjściu 2 ekipy dowiedzieliśmy się, że ekipa eksplorująca niższe partie słyszała pierwszy kamień, lecz myślała, że oderwał się naturalnie, następny już nie został zignorowany - na szczęście rozpadł się na malutkie kamyczki. (...) Na szczęście można o tej eksploracji w różnych miejscach tej samej jamy opowiadać anegdotę :) Korytarz idący pierwotnie poza znane partie jaskini po wielokrotnych zakrętach, progach i przełazach podstępnie zawrócił i doprowadził nad poznane części jamy...
Już później w tym samym rejonie karu osobne otwory małych jaskiń były łączone w pojedynczy system - nawet eksploracja w różnych jamach w tym rejonie nie gwarantowała nawrotowi podobnych przygód na co jednak już byliśmy wyczuleni.

    W tym samym czasie było eksplorowanych wiele jam nie sposób opisać każdej i każdego wydarzenia - z resztą zarzuca mi się, że pisze za długo :) ...więc kończę. Dodać jednak warto, że każda odkryta jaskinia została zinwentaryzowana: pomierzona, zostały wyznaczone współrzędne otworu GPS, wysokość odniesiona do punktów terenowych oraz przybita aluminiowa tabliczka z numerem katastralnym jaskini. Więcej o samych jaskiniach w ich opisie.

    Po pożegnalnej wizycie w Jaskini Dobrej Nadziei (Rafał, Miłosz i ja) wieczorem zeszliśmy do chatki. W chatce mała impreza na 5 osób (górską drogą zwiózł nas Jacooś).
     Następnego dnia odjechaliśmy do kraju (Marcin, Szyjka, Urbi i ja) zwiedzając po drodze klasztor benedyktynów w Melk (niesamowicie piękna i potężna budowla).


    Podsumowanie... troszkę filozoficzne :)

Dürrkar 07:    Niezwykłe poznawanie... niezwykle nie poznanego - prawie... terra incognita.

Wiele wyjść zakończonych odkryciem mniejszych czy większych pustek skalnych. Zostawiliśmy tam trochę strachu i adrenaliny, ale zabraliśmy wiele pięknych wspomnień i zdjęć...
Wspaniałe miejsce na wypoczynek często zwilżony potem i przemoczony do cna zimną wodą, niejeden raz przewiany wiatrem...
... lecz kolacja z widokiem... na Alpy rekompensuje wszystko.
Widok nocnego nieba, gdy zdaje Ci się ze kroczysz wśród gwiazd..., oraz emocje towarzyszące odkrywaniu nowego... wynagradzają chwile wyczerpania.

Relacja jest jak najbardziej subiektywna :)
Spojezenie bardziej obiektywnie wyżej.
Zaznaczam, że inne grupy eksplorowały inne jaskinie i miały inne przygody.


W I turnusie wyprawy uczestniczyli: Andrzej Ciszewski - Wodzu (kierownik), Michał Ciszewski - Furek, Miłosz Dryjański, Marcin Grych, Rafał Kardaś, Kuba Nowak, Włodzimierz Porębski - Jacooś, Tomasz Snopkiewicz - Snupi, Joanna Ślusarczyk - Szprycha (STJ), Marcin Urban - Urbi, Jan Wołek - Szyjka, Ewa Wójcik - Puma.

Drugi turnus przyjechał następnego dnia i kontynuował eksplorację...

Rozmiar: 15205 bajtówNapisz do autora:

Tomasz Snopkiewicz



Galeria
Warto zmienić tryb przeglądarki naciskając F11 (F11)







Uczestnicy wyprawy dziękują Komisji Taternictwa Jaskiniowego PZA za wsparcie finansowe.

Podziękowania należą się także wielu Austriakom którzy pomogli nam podczas wyprawy - dziękujemy.






    
Lampo 07    
Lampo 06    
Lampo 05    
Lampo 04    2 turnus
Lampo 04    1 turnus
Lampo 04    przedrelacja
Lampo 03    Podsumowanie eksploracji w CL-3 do roku 2003
Lampo 03    
Lampo 02    2 turnus
Lampo 02    1 turnus
Lampo 01    2 turnus
Lampo 01    1 turnus
Lampo 00    2 turnus - podsumowanie
Lampo 00    1 turnus
Lampo 99    

Lampo 79    "EVEREST" ŚWIATA WIECZNEJ NOCY
Lampo 79    Rekord w ciemnościach
Lampo 78    Fotografie Krzysztofa Kleszyńskiego z wyprawy Lampo'78



Wyprawy - Austria - Leoganger Steinbergre




Strony okolicznych miejscowości:
  • Lofer
  • Saalfelden strony te mają jedną zaletę - pogoda w obozie jest zawsze inna, niż zapowiadana w lokalnej prognozie :)