Nebersberkar 2014 Tomasz Snopkiewicz
Lampo 2014
Gdzieś w potoku milionów samochodów wiozących ludzi po Europie 27 lipca 2014 jechało kilka samochodów startujących z różnych miejsc, lecz kończących podróż pod chatką salzburskich grotołazów przy dolnym otworze Lamprechtschofen...
To także grotołazi - polscy grotołazi jadący na wyprawę z Polski oraz Milosch z Niemiec.
Po dojechaniu na miejsce niespodzianka - Milosch postawił piwko i grilika dla wszystkich uczestników z okazji swoich urodzin.
Następny dzień zaczął się... bardzo rano tak gdzieś przed 8, a w samochodzie którym podwiózł nas Andrzej siedzieliśmy już około 9.30. Start z malutkiego parkingu jak do Dürrkar'u, lecz my idziemy do schroniska, tam chwila postoju, zostawienie obsłudze kilkunastu euro i dalej. Wiaferatka z plecakami nie stanowiła żadnego problemu i już jesteśmy na grani i chwilę później już w obozie.
Śniegu bardzo mało - kondonka praktycznie bez śniegu. Stawiamy namioty i bazówkę... wieczorem deszczyk.
Następnego dnia planowo doleciał helikopter i reszta ekipy dotarła także drogą powietrzną.
Już około południa ... deszczyk
Deszcz, deszczyk, mżawka, ulewa, pada, mży, mokra mgła, rzuca żabami i... tak dla odmiany nie pada ... przez 4 godziny... a potem z chmur ponownie kapie... kapuśniaczek... By następnego dnia wystąpiła pompa która płynnie (tak to odpowiednie słowo) przeszła w śiąpawicę, a dalej już troszkę pogoda odpuściła i był tylko dżysty dzionek.
Udaje się wejść do jamy, ale nie bez problemów...
Krzysiek z Melonem idą sprawdzić liny, ewentualne uszkodzenia wymienić, zanieść wory na biwak. Ja z Andrzejem mamy wyjść z obozu 30 minut później ... wychodzimy godzinę później. Pod jaskinią powoli przebieramy się, chcemy już wchodzić... a tu wychodzi Krzychu ...
- Co się stało? - pytam
- Liny porwane? - uzupełniam drugim pytaniem z braku odpowiedzi.
- Nie, już zanieśliśmy wszystko na biwak ... - odpowiada od niechcenia.
- Że co? Wiem, że jesteście szybcy, ale bez jaj...
- No - ustaliliśmy nowy rekord, a tak przy okazji, ile jest od stropu salki wejściowej do spongu?
- Jak to ile? O Co chodzi? - nie bardzo rozumiem o czym on do mnie mówi...
- Całe wejście jest zasypane śniegiem.
- ... #!@$%#@ !! (w tłumaczeniu - z niedowierzaniem nie mówisz prawdy! ;-) )
- Dokopaliśmy się do połączenia ścian schodzących się w szpic - stwierdził.
- O w mordkę ... to nie jest fajnie. (częściowo słownictwo przystosowane do publikacji :) )
Łączność z bazą przez radiotelefon - Moglibyście przynieść łopaty?
- Jeszcze nie weszliście? - pyta Furek.
- Jest korek śnieżny....
/..../
Furek przyniósł łopaty. Po kilku godzinkach kopania udało się przerzucić śnieg i wejść do jamki.
Zeszliśmy na biwak, herbatka i ekipa wspomagająca zaczęła wychodzić do góry. Przetkaliśmy ujęcie wody, przygotowali hamaki i zaczęliśmy ciągnąć przewody do elektrod Nicoli...
I wtedy 15 - 20 metrów od hamaka na biwaku(!) w bezpiecznym suchym glinianym korytarzu poślizgnąłem się na jedynej(!) tam występującej wancie i spadłem z kamienia o wysokości 1 metra(!) na mniejsze kamienie na spągu. No cóż jak pech to pech... potłukłem żebra i dwa palce.
Myślałem, że do rana przejdzie ... ale nie przeszło :(
Następnego dnia rano wyszedłem z jamy - dla mnie na tej wyprawie to już był koniec schodzenia do jaskiń.
A tu lało, lecz czasem bywało lepiej.
Udało się wejść do CL3 z Quadrokopterem.
Furek sprawdzał okno w studni X - czy warto do niego się wspinać.
Urządzenie sfilmowało kontynuację - czyli trzeba wspinać. Po wspięciu studni (2 szychty) ....
Porażka - korytarz kończy się po kilkunastu metrach...
Okno z Quadrokopterem - Studnia X
Zmiana turnusów - może następny będzie lepszy - my wracamy do Polski
Następny turnus był jeszcze gorszy - deszcz zechciał się zestalić w płatki - może to uroczo wyglądało, lecz było bardziej osłabiające niż sam deszcz. Deszcz ze śniegiem, siąpawica i inne fajne słowa charakteryzują pogodę na 2 turnusie. Musiała się zmienić działalność na powierzchniową.
Przyszła wiadomość o wypadku z pobliskiej polskiej wyprawy - część ekipy zeszła do chatki jako ewentualne zabezpieczenie gdyby była potrzebna pomoc.
A na górze dalej pada - w tej sytuacji podjęto decyzję o skróceniu wyprawy.
W zapowiadanym dniu lepszej pogody udało się zwinąć namioty i zejść na dół.
Uczestnicy:
Andrzej Ciszewski (KKTJ) – kierownik
Krzysztof Bębenek (KKTJ)
Michał Ciszewski (KKTJ)
Teresa Ćwikła (SKTJ)
Jacek Dajda (KKTJ)
Miłosz Dryjański (KKS)
Marcin Grych (KKTJ)
Agata Klewar (KKTJ)
Krzysztof Kukułka (KKTJ)
Robert Matuszczak (WKTJ)
Andrzej Porębski (SDG)
Włodzimierz Porębski (KKTJ)
Tomasz Snopkiewicz (KKTJ)
Natalia Tabak (SKTJ)
Jan Wołek (KKTJ)
Ewa Wójcik (KKTJ)
Bogusław Wypych (SKTJ)
Sumarycznie puściło około 350m.
|